Jak przygotować się do wizyty u psychiatry dziecięcego

Rodzic zawsze martwi się o swoje dziecko. To normalne i dobre. Odczuwamy niepokój, gdy ze zdrowiem naszego dziecka się coś dzieje i trzeba iść do lekarz, czy nawet do szpitala. Mimo stresu i niepokoju raczej nie zwlekamy z takimi decyzjami, gdyż czas w przypadku zdrowia działa na niekorzyść… 

Jednak często z jeszcze większym niepokojem wiąże się wizyta u psychiatry. Leczenie psychiatryczne obarczone jest wieloma mitami i niesprzyjającymi stereotypami. Dlatego chcę krótko przedstawić czego należy spodziewać się na wizycie psychiatrycznej z dzieckiem i jak najlepiej się do niej przygotować.

U psychiatry dziecięcego to dziecko jest główny pacjentem. Jednak bardzo ważne w zdrowiu psychicznym dziecka jest jego otoczenie. Dlatego wiele pytań będzie dotyczyło zdrowia i rozwoju dziecka, jak również historii rodzinnej. 

Weź ze sobą:

– książeczkę zdrowia dziecka, ważny będzie przebieg ciąży, a także okres okołoporodowy oraz rozwój dziecka

– dokumentację medyczną, jeśli dziecko choruje przewlekle

– opinie psychologiczne – i aktualne i starsze, jeśli są. 

– opinię ze szkoły/przedszkola – szczególnie, gdy trudności występują właśnie w tych miejscach. 

– osobę towarzyszącą – Jeśli dziecko jest zbyt małe, żeby mogło usiąść samo na poczekalni, warto, by była osoba, która będzie mogła poczekać z dzieckiem podczas wywiadu z rodzicem. 

Przypomnij sobie, porozmawiaj z rodziną

– czy występowały w rodzinie choroby psychiczne, czy były samobójstwa i inne problemy

– czy występowały zaburzenia rozwoju

– czy były problemy z uzależnieniem (nawet jeśli dziecko nie ma kontaktu z tą osobą)

– zadam pytania także o sytuację rodzinną. 

Te pytania najlepiej zadawać podczas nieobecności dziecka- dlatego tak ważna jest osoba towarzysząca w przypadku badania młodszych dzieci.

Co powiedzieć dziecku przed badaniem?

– pod żadnym pozorem nie strasz dziecka „wszystko powiem lekarzowi”, „jak będziesz niegrzeczny pójdziesz do psychiatry”, „dostaniesz leki!”. 

– przedstaw lekarza jako osobę, która ma pomóc. Nie przychodzicie do mnie za karę – przychodzicie szukać pomocy

Najmłodszym dzieciom tłumaczę tak:

„Jestem lekarzem, ale nie zaglądam do gardła, nie słucham serca, nie dotykam brzucha. Ja rozmawiam z dziećmi. Rozmawiam o tym jak się czują i co myślą. Jedne dzieci są zbyt smutne, inne zbyt nerwowe. Inne mają problem w byciu grzecznym, innym ciężko się skupić i nauczyć. Są też dzieci, które się czegoś bardzo boją i nie potrafią sobie z tym poradzić. Ja zadaję pytania, słucham i szukam rozwiązania”. 

Spróbuj w podobny sposób przedstawić dziecku moją rolę. Przedszkolakowi możesz powiedzieć, że będą zabawki i będzie mógł się chwilkę ze mną pobawić.  Mamy razem współpracować, by pomóc dziecku i rodzinie.

A co z gotowością rodzicielską do rozpoczęcia klasy pierwszej?

Nim sześciolatki zabrały swoje zbyt ciężkie tornistry i chwiejnie przekroczyły próg nowej szkoły, psycholog z pedagogiem pochylili się nad każdym z nich i sporządzili opinię o gotowości szkolnej. Siedmiolatki mają być gotowe do szkoły z definicji, a mamy… A mamy to już w ogóle…

A co, jeżeli mamy nie przejawiają gotowości rodzicielskiej do rozpoczęcia klasy pierwszej? Poniżej mój subiektywny spis cech, które powinna przejawiać mama, żeby móc spełniać szkolne wymagania:

  1. Mocno rozwinięte zdolności komunikacji z gronem pedagogicznym (również, jeżeli sama jest członkiem owego grona).
  2. Radzenie sobie z lękiem społecznym, gdy będzie się chciało odezwać na zebraniu i poprosić o inny kierunek wycieczki szkolnej niż restauracje McDonalds.
  3. Sprawność fizyczna pozwalająca na przenoszenie 5 kilogramowego plecaka.
  4. Dyspozycyjność: odbieranie ze szkoły, pomaganie w lekcjach, wożenie na zajęcia dodatkowe, chodzenie na zebrania z rodzicami.
  5. Obniżone zdolności słuchowe i obniżony próg bólu głowy w odpowiedzi na bodźce dźwiękowe.
  6. Zdolności do zapamiętywania nowych elementów, gdy będzie musiała dowiedzieć się czym jest krepina oraz że pastele nie są jedynie kolorami, ale specjalnym rodzajem kredek.
  7. Poziom mistrzowski w ocieraniu łez ukradkiem i w opanowywaniu wzruszenia.
  8. A tak bardziej serio, czas na przećwiczenie radzenia sobie z własnym lękiem separacyjnym

Na angielskich Internetach znalazłam nawet utwór opisujący trudy matczynego rozstawania się, z coraz większym już brzdącem. Nie będę go tłumaczyć, żeby nie popsuć kompozycji, ale jeżeli, ktoś z Was ma na to pomysł, to zapraszam!

Maria Hrehorowicz

Dziecko smutne, a może ma depresję?

Z czym się kojarzy depresja?
– smutek, obniżony nastrój, brak chęci do aktywności. Tak to są cechy charakterystyczne. Jednak rozpatrując je łatwo pomylić depresje z chandrą lub tzw. „dołem”
Depresja to także bezsenność, poczucie i urojenia winy „wszystko przeze mnie”,  to także omamy słuchowe mówiące o byciu złym, beznadziejnym. Jest różnica prawda?

12 latek mówi „po co mam się starać i tak nic to nie zmieni?” „Lepiej, żeby mnie było”. W kontaktach z rówieśnikami zaznacza się wycofanie, ale także agresja. Dziecko siedmioletnie przestało czerpać radość z zabawy, nie ma zainteresowań, mimo, że wcześniej chciało wiele. Teraz jest drażliwe, agresywne, czasem autoagresywne. Są to sygnały alarmowe. Trzeba się przyjrzeć takiemu dziecku i skontaktować się ze specjalistą.
W innej sytuacji, gdy Starsza siedmioletnia mówi „mamą jestem smutna, nie mam po co żyć” – zapala się lampka ostrzegawcza i drążę temat. Co lubisz robić? „Grać na klarnecie i w piłkę”. Można odetchnąć z ulgą. Po przytuleniu, rozmowie i zjedzeniu czegoś smacznego humor się poprawił, zaczęła się bawić i śmiać. Byłam już spokojna – to nie objaw depresji, tylko chwilowa chandra – typowa dla dziecka siedmioletniego.

Objawy depresji u dzieci:
– obniżony nastrój
– utrata zainteresować, unikanie spotkań z rówieśnikami
– zobojętnienie, apatia, nuda
– bezsenność
– drażliwość: dzieci nie tolerują krytyki, uwag, łatwo się denerwują, mogą także być agresywne
– uczucie niepokoju, lęku bez istotnej przyczyny
– myślenie depresyjne, przeświadczenie o beznadziejności, bezużyteczności
– działania autodestrukcyjne i autoagresywne
– myśli i tendencje samobójcze
– u starszych dzieci stosowanie używek: alkohol, narkotyki
– objawy psychotyczne: najczęściej omamy słuchowe, głosy krytykujące, mówiące o beznadziejności
– dolegliwości bólowe: bóle brzucha, bóle głowy i inne dolegliwości somatyczne, które mogą być dominującym objawem

Problemy szkolne w przebiegu depresji:
– pogorszenie wyników w nauce
– brak chęci do nauki
– lęk przed szkołą
– konflikty z rówieśnikami
– agresja

Jeśli Twoje dziecko z radosnego stało się smutne, jeśli ma któreś z wymienionych objawów zwróć się o pomoc do specjalisty. Zacznij od psychologa, jeśli będzie dalej widział coś niepokojącego pójdź do psychiatry. Zacznij od pilnej konsultacji psychiatrycznej, gdy omamy słuchowe każą dziecku zrobić sobie krzywdę, lub gdy jego objawy znacząco utrudniają funkcjonowanie w szkole i w domu.

Jak często?
Mało kto kojarzy depresję u dzieci, jednak wg badań u osób przedpokwitaniem depresja występuje w ok 0,2-1,5 %, u adolescentów nawet do 15%. Dlatego nie warto bagatelizować sygnałów alarmowych.

Leczenie.
W przypadku łagodnych epizodów skuteczna jest psychoterapia. Dlatego warto być w kontakcie z psychologiem lub psychoterapeutą. Jednak w depresji o ciężkim przebiegu jak również w depresji z objawami psychotycznymi warto dosyć szybko włączyć leczenie farmakologiczne, żeby zmniejszyć ryzyko samobójstwa.

Leki antydepresyjne nie uzależniają. To nie są leki uspokajające. Mają za zadanie powstrzymać uciążliwe objawy. Mają za zadanie uratować dziecko.

Życzę wam radosnych dzieciaczków

Anna Maleckahttp://bonalabor.pl/poradnia/zespol/

Bibliografia:
1. Duża depresja – pojedynczy epizod. Nawracająca duża depresja. Dystymia. Jolanta Rebe Jabłońska w Psychiatria Dzieci i Młodzieży pod red. Ireny Namysłowskiej.
2. http://pediatria.mp.pl/choroby/psychiatria/show.html?id=81302
3. http://www.psychiatria.pl/artykul/depresja-u-dzieci-kiedy-podejrzewac-i-jak-postepowac/3054.html

Czy można zabierać punkty? – dyżurne pytanie w gabinecie psychologa

Co jakiś czas mam okazję rozmawiać z rodzicami małych dzieci: wczesnoszkolnych i przedszkolnych. Różne przyczyny ich sprowadzają: zwiększone obawy, nagła zmiana w zachowaniu, a niekiedy coś co określane bywa „on/ona mnie nie słucha”. Zwykle ciekawi mnie w takich sytuacjach, co rodzice mają na myśli mówiąc o nieposłuszeństwie. Każda rodzina jest inna, więc zwykle dość długo rozmawiamy zanim, nabieram przekonania, że mam jako takie wyobrażenie, na temat relacji między ludźmi, których słucham. Często pytam o to, czy stosują oni, lub czy próbowali stosować tgz. „tablicę motywującą” czyli metodę żetonową polegającą na nagradzaniu tego, czego chcemy dziecka nauczyć. Jeżeli okazuje się, że nie to opisuję po krótce jak ma wyglądać taka tablica i zachęcam do wypróbowania jej przez jakiś okres czasu, po to by zarówno rodzice jak i dzieci mogli przetestować na własnej skórze jej działanie. Ustalamy wspólnie możliwą listę nagród, określamy ilość punktów jakie dziecko ma zebrać, spisujemy co konkretnie będziemy nagradzać, przekazujemy dziecku, czego dzięki punktom chcemy je nauczyć itd.

Wtedy pojawia się dyżurne pytanie:

„Czy można zabierać punkty?”

Skąd w nas taka potrzeba karania naszych dzieci? Przecież wiemy, że najskuteczniejszą na dzień dzisiejszy metodą uczenia czegokolwiek drugiego człowieka jest nagradzanie podejmowanych przez niego wysiłków w pożądanym przez nas kierunku. Może kiedyś wpadniemy na lepszy sposób, ale w chwili, gdy to piszę mamy właśnie taki.

O co chodzi rodzicom, którzy często nie spróbowali jeszcze usystematyzować nagród, a już myślą o tym, by karać?

Chwilę się nad tym zastanawiałam i świta mi w głowie pewien pomysł. Odpowiedzią może być uczucie, które często próbuje zostać kapitanem okrętu ludzkiego umysłu. Myślę tu o lęku.

„Jeżeli będę go tylko nagradzał, to stanie się rozpieszczony i wyrośnie na złego człowieka”, „Jeżeli nie ukarzę go, gdy napyskował, zrobi to znowu, ale bardziej”; „Co będzie następne? Będzie brał narkotyki i upijał się w rowie, a ja sobie z nim nie poradzę” Obecność takich wątpliwości nie jest niczym zaskakującym, ani nieprawidłowym. Troszczymy się o nasze dzieci, więc obawy mają prawo się pojawić. Jeżeli jednak pojawiają się w postaci galopującego zamartwiania się o przyszłość (jeżeli nie nauczę jej ścielić łóżka, to zostanie bałaganiarą, a to później sprawi, że w jej związku będą konflikty i się rozwiedzie), lub też sztywnego kursu w postaci dawnych, nieefektywnych zachowań (Co on zrobił?! Jeżeli nie zabiorę mu punktów to nigdy się nie nauczy!!!) to może być znak, że lęk próbuje przejąć stery nad naszym statkiem.

„Cóż mam więc robić, jeżeli nie mogę zabierać punktów? Co mi zostanie? Stracę kontrolę.” W obliczu lęku, nagle przestają mieć znaczenie argumenty, że podobno nagrody uczą sprawniej. Nie trafia wówczas do nas przykład tego, jak my się czujemy, gdy sami dostajemy karę od życia, czy choćby od szefa. Czy zawsze mamy ochotę przemyśleć swoje zachowanie? Czy raczej przeżywamy złość na otoczenie i tego, kto naszym zdaniem tak okropnie nas potraktował?

Odpowiadając na pytanie stawiane tak często w gabinecie, a dziś w tytule: „Czy można zabierać punkty?” Można, ale nie ma to większej wartości. Szansa na to, że nasze dziecko pozbawione punktu przemyśli swoje zachowanie i mocno postanowi się poprawić, są naprawdę nikłe. Chyba, że zabranie punktu ma służyć rozładowaniu naszych uczuć – wówczas faktycznie ma szanse pomóc, jednakże dziecku nie przyniesie to żadnej korzyści. Gdy wprowadzamy system nagród, spróbujmy najpierw nagród. Nie kar. Pozwólmy naszym dzieciom zdobywać punkty szybciej lub wolniej. Samo odroczenie nagrody jest często zupełnie wystarczającą karą .

Maria Hrehorowicz

Jak przetrwać z dzieckiem w sklepie?

Przyjemnie byłoby od czasu do czasu zrobić zakupy spożywcze i nie mieć przy tym koszyka załadowanego dodatkowo słodyczami, serkami, zabawkami, czy gazetkami. Metody na to są dwie:

  1. Nie zabieranie dziecka do sklepu
  2. Zabieranie dziecka do sklepu i użycie tej sytuacji do stymulowania inteligencji emocjonalnej u niego i u siebie.

W pierwszym przypadku mamy święty spokój od razu, ale nie możemy niestety zmienić strategii bez jego utraty, w drugim najpierw musimy się trochę nagimnastykować, ale rezultatem będzie święty spokój niezależnie od tego czy będziemy później zabierać dziecko do sklepu czy nie.

Jeżeli chcemy spróbować zmierzyć się z dzieckiem i sklepem, warto spróbować najpierw spróbować możliwie najdokładniej opisać rzeczywistość, w której za chwilę się znajdziemy. Zwykle w takich przypadkach, warto przyjrzeć się sobie, a zachowanie dziecka przestanie nas zadziwiać. Jak my czujemy się w sklepie? Czy kiedykolwiek czuliśmy ekscytację na widok jakiejś wystawy, czy promocji? Czy kiedykolwiek kupiliśmy coś pod wpływem impulsu? Jeżeli choć raz w życiu nam się to przytrafiło, mamy szansę zrozumieć, jak czuje się w sklepie małe dziecko, którego zdolności do kontroli impulsów są nieporównywalnie niższe niż nasze. Cała sklepowa ekspozycja skonstruowana jest w taki sposób, by wywoływać emocje i prowokować do impulsywnych zakupów, bez zbytniego zastanawiania się nad tym czy danej rzeczy potrzebujemy czy nie. „Ale fajnie, chcę to” to w uproszczeniu wymarzony z perspektywy sklepu stan człowieka, który sklep odwiedza. Nasze pociechy doświadczają podobnych pragnień, ale ze względu na krótki trening radzenia sobie i mniejszą zdolność do rozpoznawania i nazywania różnych stanów psychicznych mogą być tego nieświadome, co zmniejsza ich zdolność do samoregulacji. Warto uzupełnić standardowe opowiedzieć dziecku o tym, czego może się spodziewać po wejściu do sklepu. Można opisać sytuację gdy zapragnęło ono czegoś na sam tego widok, a przestało o tym pamiętać, na krótko po zmianie scenerii. Dziecko prawdopodobnie zainteresuje też fakt, że na mamę i tatę wystawa oddziałuje podobnie i że rodzice również zmagają się z chwilowymi pragnieniami.

Nie zapominajmy o docenieniu zmagań naszych dzieci, które obserwujemy, gdy próbują one się kontrolować w odpowiedzi na nasze przecież, a nie własne pragnienia. Łatwiej nam będzie nagrodzić dziecko, jeżeli zapamiętamy, że spokój, a nawet próba zachowania spokoju w miejscu, które jest zaprojektowane tak by wzbudzać impulsywne zachowania nie jest stanem naturalnym i oczywistym, a raczej wyćwiczonym oraz że radosne podskakiwanie i ściąganie z półek wszystkiego co zwraca uwagę to reakcja naturalna, a grzeczny przemarsz przez supermarket i oczekiwanie, aż mama wybierze rodzaj makaronu to dla dziecka wysiłek. Krótkie „widziałam, jak przeszedłeś spokojnie obok czekolady”, „podobało mi się, że dziś w sklepie szedłeś obok mnie” zapewni malucha o tym, że jego starania są dla nas ważne.  Po zakupach warto przyznać dziecku punkty, jeżeli je stosujemy, pójść na chwilę na plac zabaw, czy w inny sposób nagrodzić podjęty przez nie wysiłek.

Maria Hrehorowicz

Raz Dwa Trzy – Sytuacja Emocja Opis

Raz Dwa Trzy – Sytuacja Emocja Opis

Czasami spotykam rodziców, którzy nie są pewni, czy to „normalne”, że ich dziecko płacze, lub krzyczy, gdy coś mu się nie podoba? Czy emocje ich pociech, aby na pewno nie są odrobinkę „za bardzo?”. Co mogą zrobić, żeby pomóc dziecku szybko się uspokoić?

Takie pytania wydają się wskazywać na duże zaangażowanie rodzica w opiekę nad swoją latoroślą, chęć zwiększenia świadomości i zrozumienia własnego dziecka, a zatem bardzo cieszą.

Emocje odczuwamy każdego dnia. Zarówno w dzieciństwie jak i dorosłości. Mimo to, wiele osób nie lubi się emocjami zajmować, a swoim dzieciom proponuje tę samą strategię. Nic w tym dziwnego. Zdecydowana część uczuć jest nieprzyjemnym doświadczeniem. Gwałtowne manifestacje emocji bywają kłopotliwe w różnych sytuacjach społecznych. Mówiąc inaczej, każdego dnia oddziałujemy na siebie nawzajem budząc w sobie i w innych ludziach kolejne uczucia. Wychodzimy z dzieckiem do sklepu po masło, dziecko krzyczy, że chce loda – jest w emocjach, obserwując je zastanawiamy się, czy mamy kupić tego przykładowego loda, czy nie – jesteśmy w emocjach, inni ludzie nam się przyglądają, może ktoś sobie coś pomyśli – poczuje emocje. My widzimy, że inni mogą zobaczyć, jak zmagamy się z dzieckiem w lodowym konflikcie – odczuwamy kolejne emocje. I tak dalej, i tak dalej, niekończąca się feeria różnych uczuć silniejszych, słabszych, przyjemnych lub przykrych.

Dzieci mają mniejszą zdolność do regulowania uczuć niż dorośli, więc często ich reakcje są bardzo wyraziste, co dla rodzica może po jakimś czasie stać się nieco uciążliwe. Nie dziwi więc pragnienie szybkiego załatwienia problemu szybimi: „nie płacz”, „przestań, „to tylko lód, już dzisiaj jadłeś”. Niestety szybko można się przekonać jak bardzo nieskuteczne bywają takie komunikaty, w myśl zasady, że jeżeli chcesz załatwić coś w trzy minuty, zajmie ci to cały dzień.

Zastanówmy się przez chwilę co mogłoby się stać, gdyby nasze dziecko, które właśnie otrzymało słodką kulkę i upuściło ją po trzech krokach od lodowej budki usłyszało od nas „Nie płacz, to tylko lód! Staliśmy dwadzieścia minut w kolejce, zrozum, że nie możemy drugi raz stać, bo nie zdążymy na ciuchcię.”?

Przychodzą mi do głowy różne scenariusze, ale raczej żaden nie zakłada dziecięcego uśmiechu, krótkiego „racja mamusiu” i dalszego spaceru z cudowną świadomością małej, dziecięcej rączki ufnie ściskającej moją dłoń.

Dlaczego zasada, że jeżeli próbujesz załatwić coś w trzy minuty, zajmie ci to prawdopodobnie cały dzień sprawdza się w relacjach z dziećmi? Myślę, że dlatego, że zakłada brak zrozumienia dla uczuć naszych milusińskich.

Co zatem możemy wstawić w miejsce „Nie płacz, to tylko lód” i dalszego „racjonalnego tłumaczenia”?

Gorąco zachęcam do spróbowania metody trzech kroków, gdzie:

Raz: jest to krótka obserwacja sytuacji: dziecku spadł lód i zaraz zaczęło płakać.

Dwa: nazwa emocji: smutek, żal

Trzy: na głos wypowiedziany opis tego, co właśnie zobaczyliśmy w krokach Raz i Dwa: „jest ci smutno, bo upadł ci lód…”

Cóż może odrzec mały człowiek, który usłyszał podobną oczywistość? Jest całkiem spora szansa, że odpowie „tak”, bo poczuje się zrozumiany, a poczucie bycia zrozumianym jest kluczowym elementem bliskich relacji.

Teraz mamy sporą szansę, że nasze dziecko skonstruuje krótką relację o tym czego doświadczyło. Warto oprzeć się pokusie zagadywania go, minimalizowania problemu czy podawania szybkich rozwiązań. Pozwólmy mu opowiedzieć co się stało z jego lodem, pomimo że przecież byliśmy tego świadkami. Możemy porozmawiać o tym, że to doprawdy okropne, że lody spadają, że też tak nam się kiedyś zdarzyło i również było nam bardzo przykro, a raz to nawet płakaliśmy, pofantazjować, że to lody to chyba uciekają przed buzią i nie chcą do brzuszka tylko na wolność. Pozwólmy naszemu dziecku opowiedzieć czego doświadczyło, a temperatura jego uczuć będzie spadać wraz z jego opowieścią.

Przełóżmy to jeszcze na świat dorosłych. Jak byśmy się poczuli, gdybyśmy usłyszeli biurową plotkę na swój temat, a ktoś bliski uraczyłby nas nieśmiertelnym „nie przejmuj się, to tylko praca”.

Co moglibyśmy poczuć, gdyby ta sama osoba zastosowała by metodę raz dwa trzy i spróbowała: „to przykre/wkurzające, że Cię obgadują.” Może nawet zachęciłoby nas to do skonstruowania opowieści na temat sytuacji w pracy i zregulowalibyśmy sobie przykre uczucia do zupełnie znośnego poziomu.

Nie zmieni to samej sytuacji, ale naszą zdolność do znoszenia tej sytuacji, w której aktualnie się znaleźliśmy.

W końcu, to tylko lód/praca, prawda?

Maria Hrehorowicz

Książka zamiast słodyczy

Jedna ze szkół podstawowych na Florydzie postanowiła zainstalować na swoim terenie automat bez cukru i pustych kalorii. Nie przyczyni się on do powstawania nowych komórek tłuszczowych, a raczej do tworzenia się nowych szlaków neuronalnych, bo zawiera…. książki!

Można kupić w nim książkę dla dzieci w cenie 50 centów, co jest przyjazną ceną również w naszych warunkach! Uczniowie mogą wymieniać na książki również żetony, które otrzymują za swoje szkolne osiągnięcia.

Warto chyba zwrócić uwagę na fakt, że powodem sięgania po słodką przekąskę wcale nie musi być głód, a może być nim np….. nuda! Miejmy nadzieję, że i u nas szkoły poeksperymentują ze zdrowymi propozycjami alternatywnymi dla nadmiernego spożywania szybkich przekąsek w szkołach.

Kiedy powinniśmy zwrócić uwagę, że coś złego dzieje się z dzieckiem?

Pewna osoba zadała mi takie pytanie: kiedy powinniśmy zwrócić uwagę, że dzieje się coś złego ze zdrowiem psychicznym dziecka?

Matheus Bertelli

Pewna osoba zadała mi takie pytanie: kiedy powinniśmy zwrócić uwagę, że dzieje się coś złego ze zdrowiem psychicznym dziecka?

Jest to bardzo obszerne pytanie. Trudno odpowiedzieć na nie krótko, w kilku słowach.

Warto zwrócić uwagę na to, że to nie konkretne zachowania dziecka są sygnałem alarmowym, lecz zachowania, których do tej pory nie było, które nie są zgodne z dotychczasowym charakterem i temperamentem dziecka.Powinniśmy się martwić, kiedy obserwujemy nagłą zmianę zachowania.

Przykłady:

– dziecko, które zawsze było duszą towarzystwa, chętnie chodziło na różne zajęcia, spotykało się często ze znajomymi, nagle zaczyna się izolować, nie odzywa się do nikogo, zaprzestaje różnych aktywności, traci zainteresowania.

– dziecko, które było raczej domatorem, nagle zaczyna chodzić na imprezy, lub podejmuje zachowania ryzykowne, jest nadmiernie rozbudzone seksualnie

– dziecko, które zawsze było pogodne i otwarte, zaczyna być podejrzliwe, boi się ludzi, uważa, że wszyscy mu zagrażają

– dziecko zaczyna być agresywne, drażliwe, reaguje napięciem nieadekwatnie do bodźca.

– dziecko zaczyna zadawać pytania o śmierci, szczególnie o to co by się stało, gdy jego zabrakło.

– dziecko przestaje jeść lub wymiotuje

– dziecko przestaje się odzywać

– dziecko skarży się na bóle, dolegliwości somatyczne bez uchwytnej przyczyny w badaniach.

– dziecko ma problemy ze snem: często się budzi, nie może zasnąć, bądź śpi zbyt dużo.

– dziecko z kimś rozmawia, sprawia wrażenie, jakby kogoś słuchało, poszukuje źródła zapachu, którego nie ma. Widzi postacie, których nie ma.

Objawy wymienione mogą sugerować rozwój choroby psychicznej. Część z nich może być wynikiem trudnych przeżyć takich jak doświadczanie przemocy.

Warto często rozmawiać z dzieckiem o uczuciach, przemyśleniach zarówno naszych jak i jego. Należy być z dzieckiem, a nie obok niego. Nie dopiero wtedy jak zauważymy coś niepokojącego, ale od początku. Wtedy w porę wykryjemy zmianę w zachowaniu, szybko dostrzeżemy, że dziecku się dzieje krzywda, szybko zareagujemy.

Anna Malecka