
Przyjemnie byłoby od czasu do czasu zrobić zakupy spożywcze i nie mieć przy tym koszyka załadowanego dodatkowo słodyczami, serkami, zabawkami, czy gazetkami. Metody na to są dwie:
- Nie zabieranie dziecka do sklepu
- Zabieranie dziecka do sklepu i użycie tej sytuacji do stymulowania inteligencji emocjonalnej u niego i u siebie.
W pierwszym przypadku mamy święty spokój od razu, ale nie możemy niestety zmienić strategii bez jego utraty, w drugim najpierw musimy się trochę nagimnastykować, ale rezultatem będzie święty spokój niezależnie od tego czy będziemy później zabierać dziecko do sklepu czy nie.
Jeżeli chcemy spróbować zmierzyć się z dzieckiem i sklepem, warto spróbować najpierw spróbować możliwie najdokładniej opisać rzeczywistość, w której za chwilę się znajdziemy. Zwykle w takich przypadkach, warto przyjrzeć się sobie, a zachowanie dziecka przestanie nas zadziwiać. Jak my czujemy się w sklepie? Czy kiedykolwiek czuliśmy ekscytację na widok jakiejś wystawy, czy promocji? Czy kiedykolwiek kupiliśmy coś pod wpływem impulsu? Jeżeli choć raz w życiu nam się to przytrafiło, mamy szansę zrozumieć, jak czuje się w sklepie małe dziecko, którego zdolności do kontroli impulsów są nieporównywalnie niższe niż nasze. Cała sklepowa ekspozycja skonstruowana jest w taki sposób, by wywoływać emocje i prowokować do impulsywnych zakupów, bez zbytniego zastanawiania się nad tym czy danej rzeczy potrzebujemy czy nie. „Ale fajnie, chcę to” to w uproszczeniu wymarzony z perspektywy sklepu stan człowieka, który sklep odwiedza. Nasze pociechy doświadczają podobnych pragnień, ale ze względu na krótki trening radzenia sobie i mniejszą zdolność do rozpoznawania i nazywania różnych stanów psychicznych mogą być tego nieświadome, co zmniejsza ich zdolność do samoregulacji. Warto uzupełnić standardowe opowiedzieć dziecku o tym, czego może się spodziewać po wejściu do sklepu. Można opisać sytuację gdy zapragnęło ono czegoś na sam tego widok, a przestało o tym pamiętać, na krótko po zmianie scenerii. Dziecko prawdopodobnie zainteresuje też fakt, że na mamę i tatę wystawa oddziałuje podobnie i że rodzice również zmagają się z chwilowymi pragnieniami.
Nie zapominajmy o docenieniu zmagań naszych dzieci, które obserwujemy, gdy próbują one się kontrolować w odpowiedzi na nasze przecież, a nie własne pragnienia. Łatwiej nam będzie nagrodzić dziecko, jeżeli zapamiętamy, że spokój, a nawet próba zachowania spokoju w miejscu, które jest zaprojektowane tak by wzbudzać impulsywne zachowania nie jest stanem naturalnym i oczywistym, a raczej wyćwiczonym oraz że radosne podskakiwanie i ściąganie z półek wszystkiego co zwraca uwagę to reakcja naturalna, a grzeczny przemarsz przez supermarket i oczekiwanie, aż mama wybierze rodzaj makaronu to dla dziecka wysiłek. Krótkie „widziałam, jak przeszedłeś spokojnie obok czekolady”, „podobało mi się, że dziś w sklepie szedłeś obok mnie” zapewni malucha o tym, że jego starania są dla nas ważne. Po zakupach warto przyznać dziecku punkty, jeżeli je stosujemy, pójść na chwilę na plac zabaw, czy w inny sposób nagrodzić podjęty przez nie wysiłek.