A co z gotowością rodzicielską do rozpoczęcia klasy pierwszej?

Nim sześciolatki zabrały swoje zbyt ciężkie tornistry i chwiejnie przekroczyły próg nowej szkoły, psycholog z pedagogiem pochylili się nad każdym z nich i sporządzili opinię o gotowości szkolnej. Siedmiolatki mają być gotowe do szkoły z definicji, a mamy… A mamy to już w ogóle…

A co, jeżeli mamy nie przejawiają gotowości rodzicielskiej do rozpoczęcia klasy pierwszej? Poniżej mój subiektywny spis cech, które powinna przejawiać mama, żeby móc spełniać szkolne wymagania:

  1. Mocno rozwinięte zdolności komunikacji z gronem pedagogicznym (również, jeżeli sama jest członkiem owego grona).
  2. Radzenie sobie z lękiem społecznym, gdy będzie się chciało odezwać na zebraniu i poprosić o inny kierunek wycieczki szkolnej niż restauracje McDonalds.
  3. Sprawność fizyczna pozwalająca na przenoszenie 5 kilogramowego plecaka.
  4. Dyspozycyjność: odbieranie ze szkoły, pomaganie w lekcjach, wożenie na zajęcia dodatkowe, chodzenie na zebrania z rodzicami.
  5. Obniżone zdolności słuchowe i obniżony próg bólu głowy w odpowiedzi na bodźce dźwiękowe.
  6. Zdolności do zapamiętywania nowych elementów, gdy będzie musiała dowiedzieć się czym jest krepina oraz że pastele nie są jedynie kolorami, ale specjalnym rodzajem kredek.
  7. Poziom mistrzowski w ocieraniu łez ukradkiem i w opanowywaniu wzruszenia.
  8. A tak bardziej serio, czas na przećwiczenie radzenia sobie z własnym lękiem separacyjnym

Na angielskich Internetach znalazłam nawet utwór opisujący trudy matczynego rozstawania się, z coraz większym już brzdącem. Nie będę go tłumaczyć, żeby nie popsuć kompozycji, ale jeżeli, ktoś z Was ma na to pomysł, to zapraszam!

Maria Hrehorowicz

Scroll to Top